Sezon triathlonowy 2020 był dla mnie i wszystkich sportowców dość specyficzny. Zamiast tradycyjnej wiosennej bajki i biegowych wyścigów nadeszła blokada i nikt tak naprawdę nie wiedział, czy w ogóle będą się ścigać. Pierwotnie zaplanowane wyścigi Pucharu Europy i Świata, na których chciałem się skupić, były stopniowo ograniczane przez Covid. Jeden wyścig po drugim został odwołany. Czekała na mnie np. EP we Włoszech, Mistrzostwa Europy w Niemczech, Mistrzostwa Świata w Prachaticach i jako wisienka na torcie Mistrzostw Świata na Hawajach, gdzie zakwalifikowałem się wygrywając swoją kategorię w zeszłym roku na Pucharze Świata w Chinach.
Po poprawie sytuacji, rozpocząłem sezon głodny od biegu na 10 km w Oldřichovie. Jest siodełko, wyprzedzam pierwsze miejsce i nie mogę się doczekać następnego weekendu, pierwszego triathlonu. Mój pierwszy triathlon w 2020 roku miał być nad jeziorem Garda we Włoszech. Odwołali wyścig, więc zamiast tego pakuję walizki i jadę nad Lago di Mašiňák do Varnsdorfu. Nie ma znaczenia, jeśli zamkniesz oboje oczu, cypel Šluknov to w rzeczywistości taka mała Lombardia.
Czeski XTERRA Cup rozpoczął się już po Vanďáku, a MČR + SP w Prachaticach ogłasza nową datę. Oczywiście cieszę się z tego i szczyt sezonu jest jasny. Ścigam się prawie w każdy weekend, wyścig jest jak Covid jak grzyb po deszczu.
ČP otrzymuje super ładunek już po pierwszym wyścigu XTERRA Dachsman. Wymagający tor, wysoka jakość rywalizacji i doskonała organizacja stawiają poprzeczkę bardzo wysoko. Przechodzę przez cały sezon i dochodzę do pierwszego miejsca w klasyfikacji generalnej w ČP, świetnie. Naprawdę lubię ten sezon i coraz bardziej podoba mi się szaleństwo wyścigów w mojej bajce. Czy lało jak z puszki, było błoto, korzenie, kamienie i asfalt, zawsze było bezpiecznie i bez mechanicznych trudności. Podczas każdego wyścigu robiłem "playful fulla" pełnoprawnym hardtailem i na odwrót około 50 razy. Kocham to! W przyszłym sezonie też nie ma się czym zajmować.
Trener i ja idealnie dostroiliśmy się do szczytu sezonu, czyli świętego w Prachaticach. Po bardzo dobrym pływaniu stopniowo wywalczyłem sobie drogę do przodu i na rowerze czułem się świetnie. Niestety nadal dźgnąłem pierwszą trzecią część bajki i powolny defekt zmusił mnie do kilkukrotnego wybuchu. Dmuchałem na całe życie, dopóki zawór nie przetrwał i było po wszystkim. Kosztowało mnie to miejsce w kubku i ogólnie było to dość gorzki kęs do przełknięcia.
Wszystko, co musisz zrobić, to otrząsnąć się i poprawić swój gust. Już następnego dnia ścigam się na domowym triathlonie. Wygrywam i na finiszu pokonuję legendę triathlonu, uczestniczkę dwóch olimpiad i wielokrotną mistrzynię z NRD Maikę Petzold.
Ten sezon zakończyłem kosmicznym mistrzostwem w Mácháču. Być może nawet lepiej niż gdyby Hawaje kliknęły!
Gdzie możesz oglądać Tomasza?
https://www.instagram.com/tomstrnad_tri/
Tento internetový obchod ukládá soubory cookies, které pomáhají k jeho správnému fungování. Využíváním našich služeb s jejich používáním souhlasíte. Více informací zde.