Przemierzać Maderę w pięć dni?

Utworzono15.08.2023
Przemierzać Maderę w pięć dni?

Czy jesteś pasjonatem długodystansowych górskich przepraw, czy jesteś raczej fanem? W tym roku coraz popularniejsza Madera przyciągnęła także naszą ambasadorkę Gabčę Dostálovą, która podróżowała z zachodu na wschód. Jak minęła jej podróż? A czego właściwie potrzebujesz na taką wyprawę?

Přechod Madeiry. Jaký byl, na co si dát pozor a co vidět?

 

5 dni – 123 km – 5445 metrów wysokości

Już na wstępie zaznaczę, że większość ludzi przechodzi przez Maderę w 8-10 dni. Zdecydowałem się zaplanować to na pięć dni z prostego powodu – jestem maksymalistą i jak gdzieś wyjadę, to chcę wszystko zobaczyć . Dlatego zdecydowałem się na opcję – przeprawa 5-dniowa i przez kolejne 5 dni wypożyczyliśmy samochód i jeździliśmy po wybrzeżu i miejscach, które ominęliśmy podczas przeprawy.

Pragnę również nadmienić, że nie ma oficjalnej trasy przeprawy przez Maderę . Wybrałem trasę z zachodu na wschód, ale można też pojechać w przeciwnym kierunku. Trasę zaplanowałem także biorąc pod uwagę możliwości miejsc biwakowych. Na Maderze legalnie biwakować można wyłącznie w wyznaczonych miejscach . Miejsca kempingowe są bezpłatne, wystarczy je wcześniej zarezerwować .

 

I dzień przeprawy: 27,78 km – 1966 m – 9 godz

Przejście zaczynamy w Porto Moniz , gdzie znajdziecie wspaniałe naturalne baseny z morską wodą i jak dla mnie najładniejszy basen na Maderze. Pierwszy dzień zaczynamy od bardzo stromej wspinaczki i od razu dowiadujemy się, że nie będzie ona darmowa . Na pierwszy rzut oka okoliczne wzgórza są szalenie odsłonięte, a ostre skały wznoszą się prosto z oceanu. Metrowe wysokości mozolnie się wspinaliśmy, wkrótce ostro zeszliśmy do wioski Ribieria de Janeta , gdzie znajduje się piękna skała i plaża. Jest gorąco i bardzo mam obsesję na punkcie lodów w wiosce, która nie ma absolutnie nic.

Přechod Madeiry

Na 15 kilometrze stromego podjazdu kończą nam się siły, upał dobija i nagle wychodzimy z lasu prosto na dziwną sawannę, a przede mną stoi krowa. To Fanal – mityczny las, pomnik UNESCO, który charakteryzuje się wieczną mgłą przy każdej pogodzie oraz specjalnymi drzewami porośniętymi porostami i mchami . Splendor! Dalsza podróż nadal wiodła pod górę, po nagrzanym asfalcie i nie była wcale emocjonująca. Zaskoczyły nas jedynie drogowskazy turystyczne z kranami z wodą pitną. Po niekończącym się asfalcie dojeżdżamy do kempingu Estanchinas – naszego dzisiejszego celu. Rozbijamy namiot, gotujemy obiad, a gdy jesteśmy zmęczeni, kładziemy się w śpiworach… cóż, 30 km dziennie z plecakiem na plecach chyba nie będzie tak wygodne, jak myślałem.

2 dzień przejścia: 21,16 km – dużo zjazdów – 5h 37min

Wstajemy dopiero o 9:30, wczoraj nam wystarczyło. Dziś powinien być relaks, więc się nie spieszymy, robimy kawę i płatki owsiane. Pakujemy namiot, zakładamy plecaki i dowiadujemy się, co już nas boli.

Trasa drugiego dnia prowadzi wzdłuż lewady . Cały dzień w lesie to miła odmiana. Wczoraj czułem się jak na afrykańskiej sawannie, dziś w tropikalnym lesie. Wszędzie wszystko jest głęboko zielone i woda płynie absolutnie wszędzie. Pierwsza połowa trasy to strome zejście po schodach przez gęsty las. Druga połowa trasy biegnie po równinie, wzdłuż lewady, mijając po drodze piękne wodospady.

Přechod Madeiry

Podążając trasą PR17 dochodzimy do tunelu, gdzie zaczyna się robić ciekawie. Przed tunelem widzę wąską ścieżkę w górę, która mi nie pozwala i kierujemy się jakieś 500 m w górę do wodospadu. Wodospad zapiera dech w piersiach , piękniejszego wodospadu chyba nie widziałam, a przecież jesteśmy tam sami – droga tam nie jest oznakowana i wiele osób pewnie nawet o tym nie myśli.

Po ochłodzeniu się w wodospadzie wracamy na trasę i odkrywamy, że trasa prowadzi przez tunel. Włączamy czołówki i idziemy wąską ścieżką przez wilgotny, ciemny tunel – tunel ma tak naprawdę około 1 km długości, więc nic dla klaustrofobów. Za nim podąża kolejny tunel, być może nieco dłuższy. Podobały mi się tunele, a podróż szybko zniknęła. Toalety, prysznice i woda pitna były niespodzianką na kempingu Chão dos Lourosnás . O 8 już leżymy w śpiworach i idziemy spać, bo jutro będzie ciężko...

3 dzień przeprawy: 23,86 km – 1974 m – 9h 46min

Wyruszenie rano po zmroku samo w sobie jest przygnębiające , ale czuję, że dzisiaj będzie najcięższy dzień na trasie, więc nie chcę tracić czasu. Pierwszy drogowskaz wskazuje nam 11,2 km do Pico Ruivo (1862 m) – najwyższego szczytu Madery, to właśnie tam dzisiaj zmierzamy .

Zaczynamy od szalonej wspinaczki i po dwóch godzinach zaczynamy mieć dość. Jest gorąco, droga jest tak stroma, że nawet z kijami mamy co robić. Na szczęście wokół nas zaczynają pojawiać się odsłonięte szczyty i wspaniałe widoki . Zaczynam naiwnie myśleć, że już weszliśmy na grań i ta niekończąca się wspinaczka powoli dobiega końca. Błąd...w ciągu kolejnych kilku kilometrów zeszliśmy z wysokości niecałych 1000 metrów, by po niecałych trzech kilometrach wspiąć się na nie ponownie.

Trasa była naprawdę trudna, wąska ścieżka, kamienie, schody i strome podejście . Ostatni kilometr wydawał się być dziesięcioma. Biorę żel energetyczny, ale nawet to mnie nie obudziło. Skończyła nam się woda, lazur, samo południe, słońce w pełni, 35 stopni, a ja zaczęłam wątpić, czy uda mi się wejść na górę . Byłem naprawdę na krawędzi, najbliższa woda została oznaczona poniżej szczytu przy schronisku turystycznym. Nie mieliśmy już siły wejść na górę, więc poszliśmy od razu do chaty. Czerpaliśmy wodę z kranu i każdy wypił po litrze wody, schładzał głowy, moczył koszule i miał kij. Chwilę odpoczęliśmy, po czym wyruszyliśmy kawałek z powrotem na szczyt Pico Ruivo (1862 m). Widoki na górze były warte wysiłku . Cała sceneria otworzyła się przed nami, wspaniałe szczyty szczytów wokół nas, a my byliśmy najwyższe.

přechod Madeiry

Ze szczytu idziemy prosto przez najsłynniejszą przełęcz na szczyt Pico de Areiro . Przed nami już 18 kilometrów, a przed nami jeszcze pięć. Droga najpierw schodzi stromo, znowu schodami, kilkoma tunelami i konturami wzdłuż zbocza z pięknymi widokami. Ale nie mam już czasu ich dostrzec, teren jest wymagający, patrzę tylko pod nogi, trzeba cały czas być czujnym ... to wyczerpuje. Ostatnie dwa kilometry na szczyt są odżywcze. Nazwałbym to niekończącymi się schodami do nieba.

Ale ten karnet na pewno jest tego wart, gdybyśmy nie mieli tylu kilometrów w nogach i ciężkich plecaków, myślę, że bawilibyśmy się znacznie lepiej. Była to z pewnością najpiękniejsza górska część Madery . Dojeżdżamy do Pico do Areiro (1818 m npm), gdzie na szczyt można wjechać samochodem. Nasz dzisiejszy cel znajduje się sześć kilometrów pod nami, na głównej drodze. Ludzi na górze jest naprawdę sporo i wykorzystujemy tę okazję, żeby pojechać autostopem. Na początku opierałem się autostopowemu „oszustwu”, ale kolejne pół godziny pieszo po asfalcie pewnie by nas zabiło. Przy drugiej próbie dogoniliśmy miejscowych , którzy z entuzjazmem wrzucili nas prosto do restauracji Abrigo do Poiso . Polecam restaurację, bardzo miła obsługa, lokalne specjały i przystępne ceny. Mamy zasłużony obiad - tradycyjną zupę pomidorową i wołowinę na patyku (Espetada da Madeira) z batatami . Po kolacji docieramy na kemping Feiteiras de Cima , rozbijamy namiot w ciemności i od razu zasypiamy. To był ciężki dzień. Bez przesady przyznam, że sięgnąłem dna, ale wiem, że jutro znów będzie dobrze.

Přechod Madeiry

Dzień 4 przeprawy: 28,78 km – zejście 1253 m, podejście 644 m – 9 godz.

Dopiero rano dowiedzieliśmy się na jakim fajnym kempingu z widokiem na Pico do Areiro wczoraj spaliśmy. Dziś zaplanowałem mały wypad do Ribeiro Frio , gdzie znajduje się farma rybna, wodospad i atrakcja w postaci ręcznie karmionych ptaków. Odwiedziliśmy tu kawiarnię, zjedliśmy lokalny deser i myśląc, że zamawiam sok, podała typowy maderski alkohol (sok z marakuji z białym rumem) – poncha . Więc zaraz po poranku było miło. Kontynuowaliśmy wzdłuż lewady. Już pierwszy wodospad zapewnił nam niesamowitą kąpiel.

Dziś jest jedyny dzień, w którym nie mamy zarezerwowanego pola namiotowego, ponieważ na trasie nie było żadnego. Zgodnie z planem dotarliśmy do Porteli , lecz nie było gdzie bezpiecznie rozbić namiotu. Kontynuowaliśmy więc podróż szlakiem przez kolejne półtorej godziny, lecz szlak był nadal bardzo gęsty, a teren był zbyt stromy, aby można było biwakować. Tymczasem zaczęło się ściemniać , mieliśmy dość całodniowych wycieczek, a na domiar złego zaczął padać deszcz .

Přechod Madeiry

W końcu Dany przyszło do głowy, że kontury wyglądają tak, jakby najbliższy szczyt był płaski, więc rozbijemy tam namiot. Przez następną godzinę brnęliśmy przez dżunglę do nieznanego szczytu , by przekonać się, że na szczycie nie ma zupełnie nic, a co dopiero samolotu… to naprawdę nie wyszło. Ale na świetle nie dalibyśmy rady zjechać na dół, a droga była tak zarośnięta, że pewnie nie dałoby się nawet trafić w reflektory. Połamaliśmy więc kilka suchych drzew, zgrabiliśmy sterty liści na równinę i tam w deszczu rozbiliśmy namiot pośrodku dżungli. Dzisiejsza konkluzja była poza moją strefą komfortu . Zasnąłem z myślą, że jeśli coś nas tu zje, to nikt nas nigdy nie znajdzie.

5 dzień przeprawy: 21,39 km – 659 m przewyższeń – 7h 32m

Rano zawsze widzę rzeczy mniej dramatycznie. W drodze na dół świetnie się bawiliśmy, rozmawiając o tym, jak głupim pomysłem było spędzenie ostatniej nocy i nie rozumieliśmy, w co się wpakowaliśmy. Ostatni dzień i w końcu znów widzę ocean . Trasa biegnie wzdłuż wybrzeża. Tylko nie dajcie się zwieść, to wciąż Madera... więc obiecałem Dany'emu ostatnią górkę tylko trzy razy, a ona pojawiła się ponownie trzy razy.

Przerwę zrobiliśmy w Canical , gdzie pływaliśmy na lokalnej plaży i delektowaliśmy się owocami morza. Jesteśmy na końcu! Najbardziej wysunięta na wschód część wyspy jest utworzona przez lawę i aktywność wulkaniczną . Droga PR8 jest piękna, a na jej końcu znajduje się nasz dzisiejszy kemping , Ponta de São Lourenço . Krajobraz wokół nas przypomina mi krajobraz Marsa . Po drodze kilka punktów widokowych na skałach, widoki na wybrzeże, a cel naszej pięciodniowej wycieczki w zasięgu ręki. Nocleg mamy właściwie w najbardziej wysuniętej na wschód części wyspy. Na małym cyplu znajduje się miejsce na namioty, w niewielkiej odległości od niego miejsce do wypoczynku i ścieżka do wody. Rozbijamy namiot i idziemy popływać o zachodzie słońca. Jestem wzruszona... nagle dociera do mnie, że to już naprawdę koniec, że razem nam się udało. 5 dni, 123 kilometry i 5445 metrów przewyższenia .

A jak wyposażyliśmy Gabčę na jej podróż?

Karimatka Thermarest - dobrý základ na spaní v přírodě Nafukovací karimatka nejenom do přírody
Bez čelovky ani ráno. Poznej ten pořádný outdoor Pořádné jídlo v přírodě? Vybav se ještě dnes
Jídlo hotové za pár minut? Summit to eat to dokáže Skládací nádobí Sea to Summit seženeš v Cycology
1 x
Głosować można po zalogowaniu
pozor
Podle zákona o evidenci tržeb je prodávající povinen vystavit kupujícímu účtenku. Zároveň je povinen zaevidovat přijatou tržbu u správce daně online: v případě technického výpadku pak nejpozději do 48 hodin.

Tento internetový obchod ukládá soubory cookies, které pomáhají k jeho správnému fungování. Využíváním našich služeb s jejich používáním souhlasíte. Více informací zde.

Ustawienia szczegółoweZezwól na wszystkoOdrzuć wszystko
popuplogo
CHCETE BÝT V OBRAZE?
ODEBÍREJTE NOVINKY CYCOLOGY
Stačí se přihlásit k odběru našeho pravidelného newsletteru a sleva 100 Kč na první nákup je vaše!
*Sleva lze uplatnit při nákupu nad 1000 Kč
CHCĘ RABATU